Historia

OSP w Trzciannem…

Ochotnicza Straż Pożarna w Trzciannem jest najstarszą organizacją społeczną działającą w tym mieście. Podstawowym celem jej działalności była i jest walka z żywiołem ognia. Za datę powstania uważany jest rok 1910. Pierwotna jej nazwa Trzciańska Ochotnicza Straż Ogniowa funkcjonowała, do 1935, kiedy to przemianowana została na Ochotniczą Straż w Trzciannem. Oczywiście nie zmieniła się podstawowa funkcja jej działania. Początkowy okres jej działania pod czujnym okiem rosyjskiego zaborcy ograniczał się jedynie do gaszenia pożarów i organizowania zbiórek szkoleniowych.
Jednak najważniejsze było to, że w czasie tych spotkań strażacy mogli posługiwać się językiem polskim. Straż była jednym z przyczółków zachowania polskości, organizatorką życia społeczno-kulturalnego, oraz dzięki swej apolityczności znakomicie scalała wielo wyznaniową społeczność Trzciannego. Założycielem straży w Trzciannem i jej sponsorem jak byśmy teraz powiedzieli był właściciel majątku ziemskiego Nowej Wsi. Pełnił on także funkcję honorowego Komendanta. Wyposażył pierwszą trzciańską jednostkę w wóz rewizyjny uposażony w niezbędne jak na ówczesne czasy bosaki, drabinę zwyczajną, wiadra, kotwicę zarzucaną, topory, sikawkę ręczną na wozie, dwie drewniane beczki na wodę na dwukółkach. Sprzęt i wyposażenie mieściło się w starej kamiennej powozowni, przerobionej na remizę, która stała w Rynku, tyłem do parkanu kościelnego.
Jednostka w początkowym okresie jej działania liczyła siedmiu strażaków (woźnica i sześciu strażaków), oraz kilku ochotników zamieszkujących bardzo ciasno zabudowane Trzcianne. Pod koniec I wojny światowej w mieście było około 300 domów i prawie 1900 mieszkańców. Na górze stał murowany kościół, otynkowany i pobielony, drewniana plebania, a obok murowany dom parafialny, w którym mieszkał organista i kościelny z rodzinami. W rynku mieściły się m.in. karczma, bożnica żydowska, apteka ze składem aptecznym oraz domy i sklepy bogatszych handlarzy. Bardziej na uboczu znajdowały się: szkoła z polskim językiem nauczania, szkoła z hebrajskim językiem nauczania, restauracja z wyszynkiem, cztery piekarnie, zakład czesania szczeciny i włosia, olejarnia rzepakowa, zlewnia mleka, trzy kuźnie, młyn (wiatrak) na skraju ulicy wiodącej do majątku Nowa Wieś. Młyn przed II wojną światową został przerobiony na motorowo – spalinowy.
Ciasna zabudowa Trzciannego zmuszała mieszkańców do szczególnego dbania o porządek i bezpieczeństwo miasta. Drewniane budynki najczęściej kryte były glinianą karpiówką, gontem oraz słomą. Trzciańska straż szkoląc się i nabierając doświadczenia uczestniczyła w gaszeniu pożarów na terenie samego miasta, wsi Zubola i Zucielca oraz majątku Nowa Wieś. W okresie I wojny światowej straż działała na zasadach określonych przez władze okupacyjne, spełniając podstawowe wymogi jednostki.
Po zakończeniu wojny z bolszewikami w 1920 roku jednostkę Trzciańskie Ochotniczej Straży Ogniowej (TOSO) reaktywował Jan Dzieżko. Jednostka działała na terenie ówczesnej parafii Trzcianne. Zaraz po reaktywacji jednostki wybrano nowe władze TOSO. Całością zarządzał wybrany komendant, natomiast za wyszkolenie bojowe odpowiadał nowo przybyły porucznik WP w stanie spoczynku Tomasz Silarski – nauczyciel w Polskie Szkole Powszechnej w Trzciannem.
Władze OSP Trzcianne w 1920 r.:
Komendant – Jan Dzieżko (właściciel majątku w Nowej Wsi)

Z-ca Komendanta – Tomasz Silarski (por. rez. WP, nauczyciel SP)

Skarbnik – Maliszewski (kierownik mleczarni)

Sekretarz – Władysław Kuprianow (sekretarz magistratu)

Gospodarz – Abram Trzciański (miejscowy żyd)

Kapelmistrz – Icek Bejbak (miejscowy żyd)
I wojna światowa i wojna bolszewicka nie przyniosły dla Trzciannego znaczących strat materialnych (zabudowania). Po zakończeniu działań wojennych jednostka straży zaczęła odbudowywanie swego majątku ruchomego oraz uzupełnianie składu osobowego. Na początku majątek straży składał się ze zniszczonego przedwojennego sprzętu i z porzuconych przez bolszewików dwóch dużych sikawek. Brakujący sprzęt uzupełniono o blaszane beczki na dwukółkach, topory do rąbania drewna i wiadra. Pozostały sprzęt, który jeszcze można było naprawić naprawiał gospodarz jednostki Abram Trzciański powszechnie nazywany „złotą rączką”.
W 1920 roku jednostka z Trzciannego liczyła dwudziestu siedmiu strażaków. Z czego jedenastu pochodziło z Zubola, dwóch z Zucielca i czternastu z Trzciannego. Jako pierwsi po odzyskaniu niepodległości w szeregi straży wstąpili: Dębkowski Jan i Borys Józef z Zucielca, Gientkiewicz Zygmunt, Kamiński Józef, Koszykowski Aleksander, Laskowski Aleksander, Łapiński Władysław, Piekunko Kazimierz, Puchalski Aleksander, Rutkowski Franciszek, Rutkowski Antoni, Sokołowski Paweł, Wejda Antoni – wszyscy z Zubola. Gąsowski Franciszek, Kuprianow Władysław, Silarski Tomasz, Maliszewski, Icek Bejbak, Abram Trzciański z Trzciannego.
Po ukształtowaniu nowych struktur straży, powołano żeńską sekcję Służby Samarytańsko- Pożarniczej tzw. „Samarytanki”. Sekcja ta brała czynny udział w akcjach gaśniczych ze szczególnym uwzględnieniem zadań pomocy sanitarnej. Do sekcji żeńskiej w początkowej fazie jej działania należały panie z Zubola: Sawicka Apolonia, Sawicka Genowefa, Cieciorko Leokadia, Kobeszko Pelagia, Laskowska Józefa, Siemienkowicz Helena, Szklarzewska Leokadia, Wejda Janina.
Działalność i utrzymanie straży było możliwe dzięki składkom oraz funduszom pozyskiwanym w czasie organizowanych zabaw tanecznych i kwest ulicznych. Dodatkowym dochodem w przypadku Trzciannego było produkowanie kręgów studziennych i pustaków betonowych, które następnie odsprzedawano, lub też wypożyczano za opłatą formy do produkcji wymienionych materiałów. Z zebranych pieniędzy najczęściej zakupywano brakujący sprzęt gaśniczy, wspomagano też najbardziej potrzebujących strażaków.
Chlubą trzciańskich strażaków była orkiestra dęta prowadzona przez wspominanego już żyda, kapelmistrza Icka Bejbaka. Orkiestra liczyła 15 członków, zarówno pochodzenia polskiego jak i żydów. Do podstawowych zadań orkiestry należało przygrywanie podczas ćwiczeń z musztry, defilad oraz zabaw organizowanych przez straż. Alarm do pożaru był ogłaszany poprzez bicie w jeden dzwon, lub uderzanie w tzw. „bekadło”, które wykonane było z mosiężnej łuski od naboju armatniego. Urządzenie to wydawało ostre dźwięki, które przekazywane w umówiony sposób było alarmem dla strażaków.
Pierwszy, kto przybył z zaprzęgiem konnym ogłoszony alarm otrzymywał jako nagrodę 10 złotych, następny 5 złotych. Najczęściej pierwsi na miejsce zbiórki przybywali miejscowi żydzi, gdyż mieszkali blisko remizy. Gdy się zdarzyło, że w czasie akcji gaszenia pożaru padł koń ciągnący wóz, jego właściciel otrzymywał odpowiednie odszkodowanie. Pieniądze wypłacał magistrat. Bardzo niechętnie decydowano się na uczestnictwo w pożarze z własnym zaprzęgiem, gdyż jazda z takim obciążeniem często kończyła się dla koni tragicznie.
W 1929 roku weszło w życie zarządzenie wojewody białostockiego zobowiązujące właścicieli nieruchomości do posiadania wiader, bosaków, toporków itp. W Trzciannem, Zubolu i Zucielcu wprowadzono warty przeciwpożarowe oraz obowiązkowe podstawianie koni z zaprzęgiem. Do 1934 roku jednostka funkcjonowała w oparciu o Statut Towarzystwa Straży Ogniowej Ochotniczej zatwierdzony 29 lutego 1919 roku przez Ministra Spraw Wewnętrznych. Arkadiusz Studniarek.

Źródło http://inter.home.pl/studniarek/osp_trz.html